środa, 27 marca 2013

!Wyniki konkursów!

A więc tak, z jednej strony jest mi smutno, że tylko jedna osoba się zgłosiła, ale z drugiej cieszę się, że chociaż jedna się zgłosiła :)

W konkursie udział wzięła OLA SKOCZYLAS, a oto jej wyniki:
Odp na pytania:
-Nazwa trzeciego tomu Pamiętników Wampirów to... 
Dusze cieni

-Czyją dziewczyną jest Nina Dobrev?
 Jest dziewczyna Iana Somerhaldera

 -Inny serial fantasy Kevina Wiliamsona?
 Glory Days

Opowiadanie:



Kochany Pamiętniku
Stało się coś dziwnego. Nigdy byś nie uwierzył, ale jestem wampirem, tak wampirem. Sama w to do końca nie wierzę, ale to prawda. Zapewne chcesz wiedzieć jak to się stało? A więc: kilka dni temu byłam z Wiktorią w kinie. Było świetnie, film był prześmieszny, jak każda komedia zresztą. Seans skończył się o 23.30. Wyszłyśmy z kina i poszłyśmy do domu. Wracałyśmy przez park, robiłyśmy przy tym dużo hałasu. Wiktorii coś odbiło, zaczęła mnie gonić, kiedy usłyszałam, że nic nie mówi, nie krzyczy, a ni nie biegnie odwróciłam się w jej stronę. Tylko jej tam nie było.  Pomyślałam, że chce mi zrobić żart i się schowała. Zaczęłam ja szukać no i znalazłam. Leżała w krzakach, jej gardło było całe rozszarpane. Pomyślałam, że to wampir jej zrobił, ale przecież one nie istnieją, myliłam się jednak. Chciałam zadzwonić po policję, tylko ktoś wyrwał mi telefon z ręki. Stał tam, po jego brodzie spływała krew mojej przyjaciółki, cały czas był głodny. Zaczęłam uciekać, ale on był szybszy, przecież był wampirem, przycisnął mnie do drzew i wbił swoje kły w moją tętnice. Zaczęłam krzyczeć z nadzieją, że ktoś mnie usłyszy, dzięki Bogu tak się stało. Ktoś odepchnął ode mnie wampira. Upadłam na ziemię, byłam bardzo słaba i zmęczona, pomału traciłam przytomność. Po chwili mój wybawiciel podszedł do mnie, tylko że on też okazał się krwiopijcą. Myślałam, że mnie dobije, ale było inaczej. Dał mi swojej krwi, a na palec włożył jakiś dziwny pierścień, później umarłam.
Obudziłam się w jakimś lesie, pierwszą rzeczą jaka poczułam to głód, potężny głód. Moje kły się wydłużyły, a żyły pod oczami zrobiły się większe. Czułam, że niedaleko jest człowiek, nie chciałam go zabijać, ale ta jedna rzecz przeważała nad wszystkim. Podniosłam się z ziemi i pobiegłam w stronę bijącego serca. Wbiłam się w jego bladą szyję. To co wtedy poczułam, przeważało nad wszystkim. Jego krew była jak miód słodka i pyszna. Z chęcią słuchałam jak jego serce przestaje bić. Po chwili człowiek był pusty, a ja uświadomiłam sobie, że zabiłam niewinne życie. Załamałam się, zabiłam człowieka. Ukryłam ciało i pobiegłam w las. Znalazłam plusy bycia wampirzycą. Po pierwsze: super szybkość i siła. Cały czas miałam wrażenie, że mogę przenosić góry. Po drugie: wszystko widziałam i słyszałam lepiej, czułam wyraźniej i po trzecie: słyszałam bicie serc wszystkich zwierząt w lesie.  To było magiczne.
Dobiegłam do ulicy. Nie była ona tłoczna, co chwila przejeżdżał jeden samochód. Cały czas czułam głód. Zaczaiłam się, kiedy jechała pierwsza ofiara, wpadłam na nią, zabiłam kolejne dwie osoby. Samochód sobie zatrzymałam i pojechałam do innego miasta. Nikt nie mógł wiedzieć, że żyję. Zatrzymałam się we Wrocławiu. Znalazłam kolejny plus wampiryzmu, mogę zauroczyć ludzi, ale są też minusy, nie mogę wejść do czyjegoś mieszkania bez pozwolenia i pale się na słońcu. Raz zdjęłam ten dziwny pierścień i tego pożałowałam. Żywię się krwią z woreczków, ale czasami pozwalam sobie na jakiegoś człowieka. Teraz zabijanie mnie nie przeraża. Mieszkam z jakimiś ludźmi, zauroczyłam ich. Nie długo się stąd wyniosę. Zacznę zwiedzać świat, mam na to całą wieczność.

Twoja nowa Ola

+++++++++++++++++++++
 

Nieźle się spisałaś moja droga ! ! Brawo ! !






Pozdrawiam i ściskam mocno <3 ;*

PS zapraszam serdecznie na jej blogi:
KLIK
KLIK
KLIK

No to do napisania ;*

wtorek, 26 marca 2013

XII.Czy samotność może zająć twoje miejsce?



                Nic, kompletnie nic! Siedziałam tu całą noc i nic! Jedyne co udało mi się odczytać to, że te rysunki pozostawili nasi przodkowie, ale tego to się sama mogłam domyśleć. Teraz ktoś mógłby spytać czemu tak mnie to denerwuje, po prostu czuję, że to jest ważne, że to może wszystko zmienić. Westchnęłam. Potarłam skronie, które zaczynały pulsować od niewyspania i irytacji. Podniosłam się z ziemi, otrzepałam resztki piachu z siebie, spakowałam książki i zaczęłam kierować się z powrotem do domu. Po kilkunastu minutach byłam na miejscu. Jak najciszej się dało przemknęłam do biblioteki by odłożyć książki na miejsce. Wyszłam na chwilę na taras. Wpatrywałam się we wschodzące słońce.
Moje myśli mimowolnie pogalopowały do Drakea. Byłam ciekawa co robi, gdzie jest, czy myśli o mnie choć przez chwilę. Nie liczyło się teraz jego kłamstwo, w takich chwilach przebacza się wszystko. Tak bardzo pragnęłam spojrzeć w jego szare oczy, zobaczyć uśmiech. Pewnie nigdy więcej nie będzie mi to dane.
-Witaj ranny ptaszku.
-Cześć Leah.
-Co ty tak od rana na nogach?
-Próbowałam dowiedzieć się co znaczą te rysunki w jaskini. A ty?
-Byłam się przebiec. Muszę ci coś pokazać. A tak w ogóle udało ci się czegoś dowiedzieć?
-Niestety nie.
-To co mogę ci to teraz pokazać?
-Jasne. Gdzie to jest?
-Emm tu jest mały problem… Trzeba wyjść za mur.- Zesztywniałam. Nie miałam najmniejszej ochoty go przekraczać. Spojrzałam na koleżankę, zrobiła minę małego kociaka.
-Dobra.- Mruknęłam.- Prowadź.- Ruszyłyśmy w las.- Co to w ogóle jest?
-Raczej kto. Jakiś facet siedzi w lesie i gra na gitarze.
-I to jest takie ciekawe, że tak ryzykujemy?
-Nawet nie wiesz jak pięknie gra!
-Okej, okej.- Biegłyśmy przed siebie. W pewnym momencie przekroczyłyśmy mur, do moich uszu zaczęły dolatywać piękne dźwięki. Przebiegłyśmy jeszcze kilkanaście metrów, po których Leah kazała wejść mi na drzewo. Zrobiłam jak kazała. Usiadłyśmy na grubej gałęzi przysłoniętej gęstym listowiem. Zaczęłam się przysłuchiwać mężczyźnie. Gdy usłyszałam wyraźnie jego głos niemal spadłam z drzewa. Siedział tam, mój szarooki, był tak blisko, na wyciągnięcie ręki. Słowa, które śpiewał były piękne i przepełnione bólem.
*Jest ciemno
Wszędzie są ludzie
Jest głośno
Są hałasy w powietrzu
Dookoła.
Te budynki wyglądają tak zimno
Wyglądają źle

Jeszcze jedna historia zostanie niewypowiedziana
Jeszcze jeden zachód słońca nie obróci się w złoto
Ta samotność mnie zabija,
Czy nie widzisz, czego nie mogę wcale dostać
Nie będę w stanie dojść do brzegu, kiedy będę
stracony jak dryfująca łódź na oceanie
Gwiazda północy nie zabłyśnie już nigdy więcej

To miasto
Każdy wydaje się być daleko
Uznałem, że
Wszystko, co próbowałem powiedzieć
Spada
Na ziemię pod moje stopy, i Ja

Chcę czegoś, co sprawi, że poczuję,
Że nie jestem szalony, czegoś prawdziwego.
Ta samotność mnie zabija,
Czy nie widzisz, czego nie mogę wcale dostać
Nie będę w stanie dojść do brzegu, kiedy będę
stracony jak dryfująca łódź na oceanie
Gwiazda północy nie zabłyśnie już nigdy więcej

Starałem się zrozumieć to
Próbowałem, ale nie wiem jak
Zrobię wszystko, by to odkręcić,
Jeśli ktokolwiek mi pomoże

Ta samotność mnie zabija,
Czy nie widzisz, czego nie mogę wcale dostać
Nie będę w stanie dojść do brzegu, kiedy będę
stracony jak dryfująca łódź na oceanie
Gwiazda północy nie zabłyśnie już nigdy więcej
stracony jak dryfująca łódź na oceanie
Gwiazda północy nie zabłyśnie już nigdy więcej
stracony jak dryfująca łódź na oceanie
Gwiazda północy nie zabłyśnie już nigdy więcej
Nigdy więcej
Dla nikogo
Czekam tutaj na ciebie.
W moich oczach stanęły łzy, które po chwili samowolnie spływały po moich policzkach. Miałam wrażenie, że ta piosenka była przeznaczona tylko i wyłącznie dla niego i dla mnie. Miałam ogromną ochotę zejść na dół i wtulić się w jego ramiona poczuć jego zapach wokół siebie. Ale nie mogłam.
-Wracajmy.- Szepnęłam.
-Lou co jest?
-To… Drake.
-Nie?
-Tak.
-Przepraszam, nie wiedziałam.
-Wiem.
-Idź do niego.
-Zwariowałaś.
-Jak uważasz.- Wróciłyśmy do domu. Ludzie w wiosce krzątali się nerwowo. Spojrzałyśmy po sobie z Leah.- Idę do domu spytać się o co chodzi.
-Ja pójdę do siebie.- Rozdzieliłyśmy się. Szybkim krokiem weszłam po drewnianych schodach na taras i dalej do Sali, w której stali moi rodzice wraz z Abhayem. Od razu pod moją czaszką zaczęły kłębić się podejrzane myśli. Gdy cała trójka mnie zauważyła dygnęłam nieznacznie przed ojcem i matką, wojownikowi posłałam jadowite spojrzenie.
-Córko dobrze, że się zjawiłaś. Nie mogliśmy cię znaleźć.
-Byłam z Leah. Czemu wszyscy tak nerwowo ganiają od rana?- Rodzice wymienili spojrzenia.
-Wybraliśmy ci partnera. Oboje wskazaliśmy tą samą osobę, więc nie będzie walki, można od razu przejść do ceremonii.- Moje nogi zrobiły się jak z waty. Podparłam się ściany by nie upaść. Wzięłam kilka głębszych oddechów by dojść do siebie.
-Czy to on?- Syknęłam wskazując na Abhaya.
-Tak. Czyż to nie cudowna wiadomość?- Powiedziała podekscytowana mama. Wybałuszyłam na nią oczy.
-Nie! Nie zgadzam się! Nie będę, ani z nim, ani z nikim innym!
-Jakoś nie masz wyjścia, księżniczko.- Uderzyłam wojownika w twarz pozostawiając na jego policzku cztery, długie rany. On w odpowiedzi uśmiechnął się cwaniacko. Jemu zależy tylko i wyłącznie na dojściu do władzy.
-Lou!
-Wybacz ojcze, ale nie zgadzam się.- Powiedziałam całkowicie opanowanym i wypranym z emocji głosem.
-Dlaczego?
-Bo…- Nie miałam wyjścia, musiałam im powiedzieć o Draku, to jedyna szansa by ich przekonać do moich racji.- Jak byłam wśród ludzi to pomógł mi pewien mężczyzna. Nazywał się Drake. Jako jedyny nie obrzucał mnie wrogimi spojrzeniami, był miły, pomógł mi się przyzwyczaić do nowego miejsca, sytuacji i to dzięki niemu wróciłam do was. Zdarzyło się też jeszcze coś. Zakochaliśmy się w sobie. Na początku myślałam, że traktuje go tylko i wyłącznie jako przyjaciela, że to przecież nie możliwe ale przeszliśmy naprawdę wiele i to się po prostu stało.
-Chyba sobie żartujesz?! Po prostu?!
-Abhaj, wyjdź proszę. Musimy porozmawiać z naszą córką w samotności.- Powiedział twardo, władczym tonem przywódca klanu. Zadrżałam pod wpływem mocy, która płynęła w jego głosie.

+++++++++++++++

Hejka wszyscy!
Po pierwsze przepraszam najmocniej za taaaką przerwę.
Po drugie chciałam przypomnieć o konkursie do jutra (27.03) możecie składać prace! 
Po trzecie mam nadzieję, że się choć odrobinkę podoba i zapraszam do komentowania ;D 

Rozdział dedykuję wyjątkowej osobie, której komentarze motywują mnie do pisania i wspierają na duchu, gdy nie mam weny, albo po prostu gdy nie jestem w sosie :) 
Kochana kontynuuj swoją "pracę" bo jest to coś cudownego, ty jesteś genialna, wspaniała i masz talent. Pamiętaj nigdy się nie poddawaj. Życzę ci duużoe weny i zapału ANGEL MADAME
Przesyłam miliony całusów i przytulaków! Trzymaj się kochana ;***** <3

Pozdrawiam i innych ;***

środa, 13 marca 2013

XI.Come home



                W krótkim czasie dobiegłam do muru. Lekko dysząc oparłam się o niego rękami. Musiałam opanować łzy i drżenie.
Zwinnie pokonałam granicie, po trzydziestu minutach dotarłam na miejsce. Byłam zdziwiona, że na około wioski postawiono drewnianą palisadę. Odkąd pamiętam była to niczym nie ograniczona przestrzeń. Podeszłam do bramy i uderzyłam dwa razy pięścią w drewno. Wrota otwarły się natychmiastowo, a w nich stanęło dwóch, rosłych mężczyzn z namalowanymi na ciele barwami wojowników. Przeszywali mnie wrogim spojrzeniem.
-Kim jesteś?
-Lou córka waszych przywódców.- Spojrzeli po sobie. Przyłożyli pięść do serca i zasalutowali.- Prowadźcie do mego ojca.
-Tak jest.- Jeden z nich skłonił się i ruszył przede mną. Weszliśmy do środka, a na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech. Wokoło biegały dzieci, było słychać śmiech i dźwięk fujarki. Zaczęliśmy wspinać się po drewnianych schodach otaczających w około pień drzewa. Weszliśmy na samą górę. Z ‘’balkonu” rozpościerał się piękny widok na koronę lasu. Patrzyłam w dal, gdzieś tam jesteś i czekasz… Nagle ktoś się na mnie rzucił od tyłu.
-Lou?! Nie wieżę, że żyjesz, że wróciłaś! Jejku jak się cieszę!- Na jej jak i mojej twarzy widniał uśmiech od ucha do ucha.
-Ja też Leah! Cały czas bałam się, że może i ciebie zabrali. Mniejsza o to, co się tu działo kiedy mnie nie było?
-Twój ojciec niemal wprowadził stan wojenny.- Wybuchłyśmy śmiechem.
-Czyżbym słyszał śmiech mojego hin*?
-Mój atar*!- Podbiegłam do niego i tak jak należało kucnęłam i ucałowałam go w dłoń, potem wpadliśmy sobie w ramiona. Zaraz za nim wyszła moja matka.
-Córko!- Od razu się przytuliłyśmy. Po naszych policzkach zaczęły płynąć łzy.- Myśleliśmy, że nie odzyskamy ciebie.
-Jestem mamo i nie mam zamiaru już nigdy więcej znikać. Nigdy, przyrzekam.- Opowiedziałam im wszystko. Co ludzie robią nam, po co nas porywają, gdy w końcu zaspokoiłam ich ciekawość wyrwałam się wraz z Leahą by opowiedzieć jej bardziej szczegółowo mój pobyt po drugiej stronie. Przechadzałyśmy się lasem, ja opowiadałam, a ona słuchała w skupieniu dorzucając co jakiś czas komentarz od siebie. Starałam się zachować spokój, gdy mówiłam o Drakeu, ale przyjaciółka dostrzegła niepokój na mojej twarzy.
-Kim tak naprawdę był Drake? Do czego między wami doszło?
-Ja… chyba… się… w nim zakochałam.- Wydukałam. Leah gapiła się na mnie z otwartą buzią.
-A on?
-Pomógł mi i tak jakoś wyszło! Nic na to nie poradzę, że się w sobie zakochaliśmy!- Łzy ponownie zagościły na moich policzkach.- Chciała bym, aby to mogło być prawdziwe. Nie mów moim rodzicom, nie pochwalili by tego.
-Jak uważasz, ale to i tak się wyda kiedy będą wybierać ci partnera.
-W tedy będę się tym martwić.
-Dobra koniec tych smutków. Pokażę ci co ostatnio odkryłam z Nayanem.
-Nayanem?- Uniosłam jedną brew do góry.
-To mój partner.
-Kochasz go?
-Tak, myślę, że nam się ułoży.
-Trzymam kciuki.- Zaczęłyśmy się śmiać. Przedzierałyśmy się przez dość gęste krzaki. Po kilkunastu minutach dotarłyśmy nad rzekę z wodospadem. Spojrzałam na koleżankę pytająco, bo o tym miejscu wie chyba każdy. Ona tylko pociągnęła mnie za rękę, ocierając się o chłodną i wilgotną ścianę przeszłyśmy za wodospad. Znalazłyśmy się w dużej jaskini, w której słońce odbite od wody tworzyło barwną mozaikę kolorów. Widok zapierał dech w piersi.
-Pięknie.- Echo poniosło mój głos w głąb groty.
-No. Zobacz to.- Weszłyśmy troszkę dalej. Wskazała ścianę, na której były namalowane dziwne wzory, odciski dłoni, ognisko i tańczących przy nim ludzi. Dalej malowidła przedstawiały chyba jakiś rytuał. Dwie osoby, jedna z nich zabijała tą drugą, później ona powstaje z martwych.
-Dziwne.- Szepnęłam bardziej do siebie.
-I przerażające. Jak byś poszła głębiej to masz ciąg dalszy tego tylko przedstawione krwią.
-Wracajmy do domu.
-Okej.- Po drodze moje myśli zaprzątała cały czas ściana z jaskini. Byłam bardzo ciekawa co one przedstawiają oraz co oznaczają. O nie, nie na pewno tak tego nie zostawię. Jeśli to tam jest to znaczy, że nie bez powodu. Oby coś w księgach ojca było na ten temat.
Na cześć mojego powrotu zorganizowano biesiadę, miej więcej wygląda to tak, że rozpala się ogromne ognisko, zwołuje całe plemię, przygotowuje ucztę i biesiaduje. Tańce, śpiewy, historie dziadków i tym podobne. Panuje naprawdę prze miła atmosfera. Leah wielokrotnie pytała czy się trzymam, taa chyba brzytwy. Nagle dostałam kuksańca w bok.
-Co?!
-Spójrz na prawo.
-O co ci chodzi?
-Między drzewami w oddali.- Zachichotała.- Patrzy na ciebie cały czas.
-To przecież Abhay (czyt. Abaj)! Nasz najlepszy wojownik.
-Noo!- Przewróciłam oczami. Może i był przystojny i dobrze zbudowany, ale nie widzi nic poza czubkiem swojego nosa. Myśli, że jest najlepszy i, że każda z chęcią się z nim zwiążę, o przepraszam, myśli, że JA się z nim zwiążę. Może się wypchać. Udałam się do swojego pokoju. Przebrałam się w nasz, ludowy strój, to znaczy w dość skąpy skórzany ubiór, za pas wsunęłam nóż. Przebrana przeszłam do biblioteki ojca. Pachniało w niej starymi książkami. Zaczęłam szukać czegoś o ludowych podaniach, historii, zgarnęłam nawet książkę pod tytułem „Magia” oraz coś na po dobę słownika. Zauważyłam na biurku latarkę! Nie no nie wierzę! No cóż bynajmniej mi się przyda. Wymknęłam się tak by nikt mnie nie zauważył. Gdy byłam już na dole niespodziewanie ktoś przygwoździł mnie do drzewa. Przyjrzałam się dokładniej twarzy oprawcy, lepiej trafić nie mogłam.
-Abhay?
-Dokąd to?
-Raczej nie twoja sprawa.- Warknęłam. Naparł na mnie mocniej tak, że dzieliło nas tylko kilka centymetrów. Wiedziałam do czego zmierza.
-Nigdzie nie pójdziesz.
-Widzę, że twoje maniery podupadły.- Jednym gwałtownym ruchem wyrwałam mu się i powaliłam go na ziemię. Dzięki tato, że uczyłeś mnie walczyć. Pochyliłam się nad nim kładąc jedną dłoń z pazurami na jego klatce piersiowej, delikatnie wbiłam je w niego. Na twarzy wojownika pojawił się grymas.- Chyba zapomniałeś do kogo się zwracasz. Jeszcze raz, a pożałujesz.- Syknęłam przez zęby. Zeszłam z niego i w pośpiechu zniknęłam w lesie. Gdy upewniłam się, że nikt mnie nie śledzi weszłam do jaskini. Mimo iż wyostrzyłam wzrok musiałam zapalić latarkę. Usiadłam na ziemi i zaczęłam studiować księgi, zapowiada się długa oraz nudna noc. 

++++++++++++++
Z ojczystego języka kotołaków:
*hin – dziecko
*atar - ojciec
 +++++++++++++

Hejka!!!!

No więc muszę się pochwalić, że mam ponad 2.820 wejść na bloga ! :D Ah ah z tej okazji zrobię mały konkursik. Każdy może wziąć w nim udział (błagam bierzcie). Polegać on będzie na tym, że musicie  napisać krótkie opowiadanie, wpis do pamiętnika bądź list do znajomego jak byś była/był tuż po przemianie w wampira. Musisz opisać swoje emocje z tym związane, czy tego chciałeś czy nie, kto cię przemienił itp itd. Nie stawiam na długość, więc tym się nie przejmujcie! No i jeszcze odp na parę pytań:
-Nazwa trzeciego tomu Pamiętników Wampirów to...
-Czyją dziewczyną jest Nina Dobrev?
-Inny serial fantasy Kevina Wiliamsona? (chodzi o ten co nei jest aktualnie kontynuowany)
Nagroda: Promowanie przez trzy miesiące bloga na moich wszystkich blogach. :)
Pracę przesyłajcie na mojego maila justa280497@gmail.com do 27 marca 
No to o konkursie tyle, proszę weźcie udział :) 
Mam nadzieję, że rozdział się podoba :) 
Czekam na wasze opinie. Z góry przepraszam za błędy!
Pozdrawiam i do napsania kochani moi ;*** <3
 

środa, 6 marca 2013

X.Nie jestem gotów by pozwolić temu odejść



                Przechadzałam się dumnie pustymi ulicami śpiącego miasta. Nie miałam powodu by się ukrywać, ktokolwiek mnie zobaczy czmychnie gdzie pieprz rośnie, a jeśli nie to będzie miał pecha. Nie chciałam iść do NIEGO, ale coś w środku kierowało mnie w kierunku jego domu. Szczerze to brakowało mi wspólnych korepetycji, spacerów, jego szarych oczu, ale to mnie zbyt boli, rana jest jeszcze zbyt świeża. Ah jaka ja byłam naiwna, myślałam, że mogę być szczęśliwa z człowiekiem.
Szłam rozmyślając o wielu rzeczach, aż nagle usłyszałam jadący samochód. Zatrzymałam się i odwróciłam. Auto zatrzymało się i wysiadł z niego nie kto inny jak Drake. Miał w ręku strzelbę z dziwnymi strzałkami. Zaczął podchodzić bliżej, cofnęłam się i mruknęłam ostrzegawczo.
-Lou rozumiem, że jesteś wściekła, rozgoryczona i tak dalej, ale to co zrobiłaś w szkole to przegięcie! Co oni ci zrobili?!- A co ja wam zrobiłam?! Dodałam w myślach.- Musisz się opamiętać. Chodź ze mną, proszę.- Prychnęłam, odwróciłam się i zaczęłam odchodzić w tedy usłyszałam wystrzał i ukłucie na udzie. Odwróciłam się do niego przodem, chciałam podejść, ale nie miałam siły. Padłam na ziemię. Straciłam przytomność.
                Powoli podniosłam ciążące mi powieki. Promienie słońca mocno raziły w oczy. Leżałam w łóżku w ludzkiej postaci. Po chwili wróciły do mnie wspomnienia minionego dnia. Zauważyłam, że miałam na sobie tylko czyjąś koszulę, poprawka koszulę Drakea. Przeciągnęłam się, a do pokoju wszedł Weid z ubraniami w ręku.
-Przywiozłem ci jakieś ubrania. Jak się ubierzesz to będziesz mogła coś zjeść.- Powiedział obojętnym tonem. Pokiwałam głową. Udałam się do łazienki, wzięłam szybki prysznic i ubrałam się. Po porannej toalecie poszłam do kuchni. Usiadłam przy stole i wpatrywałam się w plecy Drakea siedzącego przed telewizorem.
-Nic nie powiesz?- Strasznie ciążyło mi to napięcie wiszące w powietrzu. Nie liczyło już się to, że mnie okłamał, po prostu nie chcę żeby postrzegał mnie jako potwora. Wyłączył urządzenie i usiadł naprzeciwko mnie.
-A co mam powiedzieć? Zabiłaś trzy osoby ot tak i jeden Bóg wie ile jeszcze byś ich zabiła gdyby nie policja i ja.
-Okej wiem, że nie postąpiłam dobrze…
-Czy ty siebie słyszysz?! Nie postąpiłaś dobrze?! Zabiłaś ludzi, którzy nic ci nie zrobili!
-W takim razie powiedz mi co ja wam zrobiłam, że zabraliście mnie z mojego środowiska?! Nie doszło by do tego wszystkiego gdybym była u siebie! Jak bym się wkurzyła to pobiegła bym do lasu i zabiła łosia!
-Więc chodziło ci o zemstę?
-Nie tylko. Taka jestem, nie mam zamiaru tego ukrywać…
-Lou nie jesteś bestią.
-Ale bestia jest częścią mnie. Każdy z nas ma swoje alter ego, czy ty nie rozumiesz, że ja w połowie jestem dzikim stworzeniem? Ja nigdy w pełni nie będę normalną dziewczyną. Mnie się nie da oswoić. To nie jest moje miejsce! Myślałam, że może przy tobie to przetrwam, że dam radę, ale się myliłam. Zaczynałam myśleć, że nie będę chciała wrócić bez ciebie, ale obojętnie co będzie mnie tu trzymać ja nie mogę tu być, ja musze wrócić. Dla twojego dobra, swojego i innych. Co jeśli straciła bym kontrolę przy tobie? Nigdy bym sobie tego nie wybaczyła! Drake jeśli istnieje jakiś sposób żebym mogła stąd uciec znajdę go.
-Jest jeden.- Wpatrywałam się w niego tępo.- Jeśli tego tak bardzo chcesz zrobię to dla ciebie.
-Chcę.- szepnęłam.
-W takim razie chodź.- Powiedział smutno. Wstałam i poszłam za nim do salonu. Przesunął ławę, zwinął dywan. Naszym oczom ukazała się drewniana klapa z żelaznym uchwytem. Drake podniósł ją, zeszliśmy na dół. Pomieszczenie miało wiele stołów, dwie lodówki, szafki, komputery i inne dziwne rzeczy.- Kiedyś próbowałem swoich sił jako szalony naukowiec.
-Brzmi zachęcająco. Więc co do za sposób?
-Wszczepili ci micro chip dzięki, któremu mogą cię namierzyć. Jest to taka płynna substancja, która ogólnie zostaje w twoim ciele na zawsze, ale kiedyś badaliśmy jego specyficzne cechy i można powiedzieć, że znaleźliśmy ‘’antidotum’’ niwelujące go. Powinienem mieć odpowiednie składniki…- Zaczął szperać w lodówkach. Wyjął trzy buteleczki, w jednej było coś niebieskiego, w drugiej przezroczystego, a w trzeciej pomarańczowego. Następnie wyciągnął strzykawkę.
-Muszę pobrać ci krew by sprawdzić jakie jest stężenie micro chipu w twoim organizmie, wiesz nie chcę zrobić za słabego antidotum.
-Myhm.- Wyciągnęłam rękę do niego. Poczułam ukłucie.
                Siedzieliśmy w piwnicy gdzieś spół dnia, aż Drake stwierdził, że wszystko gotowe. Poprosiłam go żeby zawiózł mnie do Caroline. Musiałam ja przeprosić no i się pożegnać. Drake został w samochodzie czekając na mnie. Ruszyłam do internatu. Czułam na sobie złowrogie spojrzenia uczniów jak i nauczycieli. Zapukałam do jej drzwi. Otworzyła.
-Cześć.
-Oo Lou.
-Mogę na chwilę wejść.
-Tak.
-Chciałam cię przerosić za swoje zachowanie, nie powinnam tracić kontroli, ale to czasami silniejsze. Mam nadzieję, że zapamiętasz te dobre chwilę bo ja wracam do siebie. Drake znalazł sposób.
-Co?! Nie!- Zarzuciła swoje ręce na moją szyję.
-Nie płacz bo ja też się rozpłaczę. Będę tęsknić.
-Ja też.
-Żegnaj.
-Paa!- Pożegnania nie są łatwa, a czeka mnie jeszcze jedno dużo trudniejsze mimo wszystko. Wsiadłam do samochodu.
-Już?
-Tak. Jedź.- I ruszył. Przez całą drogę siedzieliśmy w ciszy. Nie mogłam uwierzyć, że wracam do domu. Po półgodzinnej jeździe dojechaliśmy do odpowiedniego kawałka lasu. Zatrzymaliśmy się.
-Daj rękę.- Posłusznie podałam mu ja. Zacisnęłam oczy, ponieważ ten zastrzyk nie był bezbolesny.- Musimy chwilę poczekać zanim zacznie działać. Wyciągnął jakieś nieduże urządzenie i wcisnął przycisk.- Nie wyłapuje cię już. Jesteś bezpieczna.- Pokiwałam głową, wysiedliśmy. Patrzyłam w głąb lasu gdzie cienie drzew tańczyły na słońcu. Zawiał wiatr, niby nic, ale nam niesie wiele. Usłyszałam głosy mojego plemienia, śpiewy, śmiech. Mój dom mnie wzywa. Podeszłam do Drakea.
-Drake.
-Nie chcę żebyś odchodziła.
-Muszę, chcę.- W jego oczach stanęły łzy. Pocałowałam go. Po moich jak i jego policzkach spływały łzy.- Szkoda, że to tak się musi skończyć.
-Lou… Kocham cię.
-Wiem, ja ciebie też.
-Proszę…
-Nie utrudniaj mi tego. Zamknij oczy.- Zrobił  to.- Żegnaj szarooki.- Przytuliłam go ostatni raz i powoli puszczając jego dłoń odeszłam. Płacząc pościłam się biegiem w kierunku domu. Słyszałam w oddali jego krzyk…

+++++++++++++++++

Hejka kochani !

Przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale chora jestem, lenia złapałam i tka jakoś wyszło...
O rozdziale nic nie będę mówić wy tu jesteście od oceniania ;) 
Mam tylko nadzieję, że może być i że nie ma dużo błędów...

Dziękuję za każdy komentarz ! 

Pozdrawiam i do napisania ;**