W
krótkim czasie dobiegłam do muru. Lekko dysząc oparłam się o niego rękami.
Musiałam opanować łzy i drżenie.
Zwinnie pokonałam granicie, po trzydziestu minutach dotarłam
na miejsce. Byłam zdziwiona, że na około wioski postawiono drewnianą palisadę.
Odkąd pamiętam była to niczym nie ograniczona przestrzeń. Podeszłam do bramy i
uderzyłam dwa razy pięścią w drewno. Wrota otwarły się natychmiastowo, a w nich
stanęło dwóch, rosłych mężczyzn z namalowanymi na ciele barwami wojowników.
Przeszywali mnie wrogim spojrzeniem.
-Kim jesteś?
-Lou córka waszych przywódców.- Spojrzeli po sobie.
Przyłożyli pięść do serca i zasalutowali.- Prowadźcie do mego ojca.
-Tak jest.- Jeden z nich skłonił się i ruszył przede mną.
Weszliśmy do środka, a na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech. Wokoło
biegały dzieci, było słychać śmiech i dźwięk fujarki. Zaczęliśmy wspinać się po
drewnianych schodach otaczających w około pień drzewa. Weszliśmy na samą górę.
Z ‘’balkonu” rozpościerał się piękny widok na koronę lasu. Patrzyłam w dal,
gdzieś tam jesteś i czekasz… Nagle ktoś się na mnie rzucił od tyłu.
-Lou?! Nie wieżę, że żyjesz, że wróciłaś! Jejku jak się
cieszę!- Na jej jak i mojej twarzy widniał uśmiech od ucha do ucha.
-Ja też Leah! Cały czas bałam się, że może i ciebie zabrali.
Mniejsza o to, co się tu działo kiedy mnie nie było?
-Twój ojciec niemal wprowadził stan wojenny.- Wybuchłyśmy śmiechem.
-Czyżbym słyszał śmiech mojego hin*?
-Mój atar*!- Podbiegłam do niego i tak jak należało kucnęłam
i ucałowałam go w dłoń, potem wpadliśmy sobie w ramiona. Zaraz za nim wyszła
moja matka.
-Córko!- Od razu się przytuliłyśmy. Po naszych policzkach zaczęły
płynąć łzy.- Myśleliśmy, że nie odzyskamy ciebie.
-Jestem mamo i nie mam zamiaru już nigdy więcej znikać.
Nigdy, przyrzekam.- Opowiedziałam im wszystko. Co ludzie robią nam, po co nas
porywają, gdy w końcu zaspokoiłam ich ciekawość wyrwałam się wraz z Leahą by
opowiedzieć jej bardziej szczegółowo mój pobyt po drugiej stronie.
Przechadzałyśmy się lasem, ja opowiadałam, a ona słuchała w skupieniu
dorzucając co jakiś czas komentarz od siebie. Starałam się zachować spokój, gdy
mówiłam o Drakeu, ale przyjaciółka dostrzegła niepokój na mojej twarzy.
-Kim tak naprawdę był Drake? Do czego między wami doszło?
-Ja… chyba… się… w nim zakochałam.- Wydukałam. Leah gapiła
się na mnie z otwartą buzią.
-A on?
-Pomógł mi i tak jakoś wyszło! Nic na to nie poradzę, że się
w sobie zakochaliśmy!- Łzy ponownie zagościły na moich policzkach.- Chciała
bym, aby to mogło być prawdziwe. Nie mów moim rodzicom, nie pochwalili by tego.
-Jak uważasz, ale to i tak się wyda kiedy będą wybierać ci
partnera.
-W tedy będę się tym martwić.
-Dobra koniec tych smutków. Pokażę ci co ostatnio odkryłam z
Nayanem.
-Nayanem?- Uniosłam jedną brew do góry.
-To mój partner.
-Kochasz go?
-Tak, myślę, że nam się ułoży.
-Trzymam kciuki.- Zaczęłyśmy się śmiać. Przedzierałyśmy się
przez dość gęste krzaki. Po kilkunastu minutach dotarłyśmy nad rzekę z
wodospadem. Spojrzałam na koleżankę pytająco, bo o tym miejscu wie chyba każdy.
Ona tylko pociągnęła mnie za rękę, ocierając się o chłodną i wilgotną ścianę
przeszłyśmy za wodospad. Znalazłyśmy się w dużej jaskini, w której słońce
odbite od wody tworzyło barwną mozaikę kolorów. Widok zapierał dech w piersi.
-Pięknie.- Echo poniosło mój głos w głąb groty.
-No. Zobacz to.- Weszłyśmy troszkę dalej. Wskazała ścianę,
na której były namalowane dziwne wzory, odciski dłoni, ognisko i tańczących
przy nim ludzi. Dalej malowidła przedstawiały chyba jakiś rytuał. Dwie osoby,
jedna z nich zabijała tą drugą, później ona powstaje z martwych.
-Dziwne.- Szepnęłam bardziej do siebie.
-I przerażające. Jak byś poszła głębiej to masz ciąg dalszy
tego tylko przedstawione krwią.
-Wracajmy do domu.
-Okej.- Po drodze moje myśli zaprzątała cały czas ściana z
jaskini. Byłam bardzo ciekawa co one przedstawiają oraz co oznaczają. O nie,
nie na pewno tak tego nie zostawię. Jeśli to tam jest to znaczy, że nie bez powodu.
Oby coś w księgach ojca było na ten temat.
Na cześć mojego powrotu
zorganizowano biesiadę, miej więcej wygląda to tak, że rozpala się ogromne
ognisko, zwołuje całe plemię, przygotowuje ucztę i biesiaduje. Tańce, śpiewy, historie dziadków i tym podobne. Panuje naprawdę prze miła atmosfera. Leah wielokrotnie
pytała czy się trzymam, taa chyba brzytwy. Nagle dostałam kuksańca w bok.
-Co?!
-Spójrz na prawo.
-O co ci chodzi?
-Między drzewami w oddali.- Zachichotała.- Patrzy na ciebie
cały czas.
-To przecież Abhay (czyt. Abaj)! Nasz najlepszy wojownik.
-Noo!- Przewróciłam oczami. Może i był przystojny i dobrze
zbudowany, ale nie widzi nic poza czubkiem swojego nosa. Myśli, że jest
najlepszy i, że każda z chęcią się z nim zwiążę, o przepraszam, myśli, że JA
się z nim zwiążę. Może się wypchać. Udałam się do swojego pokoju. Przebrałam
się w nasz, ludowy strój, to znaczy w dość skąpy skórzany ubiór, za pas
wsunęłam nóż. Przebrana przeszłam do biblioteki ojca. Pachniało w niej starymi książkami.
Zaczęłam szukać czegoś o ludowych podaniach, historii, zgarnęłam nawet książkę
pod tytułem „Magia” oraz coś na po dobę słownika. Zauważyłam na biurku latarkę!
Nie no nie wierzę! No cóż bynajmniej mi się przyda. Wymknęłam się tak by nikt
mnie nie zauważył. Gdy byłam już na dole niespodziewanie ktoś przygwoździł mnie
do drzewa. Przyjrzałam się dokładniej twarzy oprawcy, lepiej trafić nie mogłam.
-Abhay?
-Dokąd to?
-Raczej nie twoja sprawa.- Warknęłam. Naparł na mnie mocniej
tak, że dzieliło nas tylko kilka centymetrów. Wiedziałam do czego zmierza.
-Nigdzie nie pójdziesz.
-Widzę, że twoje maniery podupadły.- Jednym gwałtownym
ruchem wyrwałam mu się i powaliłam go na ziemię. Dzięki tato, że uczyłeś mnie
walczyć. Pochyliłam się nad nim kładąc jedną dłoń z pazurami na jego klatce
piersiowej, delikatnie wbiłam je w niego. Na twarzy wojownika pojawił się
grymas.- Chyba zapomniałeś do kogo się zwracasz. Jeszcze raz, a pożałujesz.-
Syknęłam przez zęby. Zeszłam z niego i w pośpiechu zniknęłam w lesie. Gdy upewniłam
się, że nikt mnie nie śledzi weszłam do jaskini. Mimo iż wyostrzyłam wzrok
musiałam zapalić latarkę. Usiadłam na ziemi i zaczęłam studiować księgi,
zapowiada się długa oraz nudna noc.
++++++++++++++
Z ojczystego języka kotołaków:
*hin – dziecko
*atar - ojciec
+++++++++++++
Hejka!!!!
No więc muszę się pochwalić, że mam ponad 2.820 wejść na bloga ! :D Ah ah z tej okazji zrobię mały konkursik. Każdy może wziąć w nim udział (błagam bierzcie). Polegać on będzie na tym, że musicie napisać krótkie opowiadanie, wpis do pamiętnika bądź list do znajomego jak byś była/był tuż po przemianie w wampira. Musisz opisać swoje emocje z tym związane, czy tego chciałeś czy nie, kto cię przemienił itp itd. Nie stawiam na długość, więc tym się nie przejmujcie! No i jeszcze odp na parę pytań:
-Nazwa trzeciego tomu Pamiętników Wampirów to...
-Czyją dziewczyną jest Nina Dobrev?
-Inny serial fantasy Kevina Wiliamsona? (chodzi o ten co nei jest aktualnie kontynuowany)
Nagroda: Promowanie przez trzy miesiące bloga na moich wszystkich blogach. :)
Pracę przesyłajcie na mojego maila justa280497@gmail.com do 27 marca
No to o konkursie tyle, proszę weźcie udział :)
Mam nadzieję, że rozdział się podoba :)
Czekam na wasze opinie. Z góry przepraszam za błędy!
Pozdrawiam i do napsania kochani moi ;*** <3