Obudziłam
się w połowie obmywana czymś mokrym. Z trudem podniosłam powieki, promienie
słońca zaczęły razić mnie w oczy. Spojrzałam w dół, od pasa moje ciało leżało w
zimnej wodzie strumienia. Przycisnęłam
twarz z powrotem do ziemi. Wszystko mnie boli, od czubka głowy po
koniuszki palców u stóp. Nie miałam siły podnieść się i pójść po ubrania. Nagle
usłyszałam kroki, które zbliżały się w moją stronę. Już sobie wyobrażam co ta
osoba pomyśli na mój widok. Goła dziewczyna leżąca w strumieniu, brudna z
pokołtunionymi włosami. Słyszałam szelest ściółki udeptywanej ciężkimi butami
człowieka, który szedł tu.
-Lou?! Jak ty wyglądasz! Jesteś cała we krwi.- Podniosłam
wzrok i ujrzałam Drake. Jezu jak ulga, że to on.
-Co ty tu robisz?- Wychrypiałam jeszcze nie pewnym głosem.
-Poczekaj przyniosę jakiś koc.- Po chwili stałam przed nim
owinięta ciepłym kocem. Poszliśmy do torby, w której zostawiłam zapasowe
ubranie. Szybko naciągnęłam na siebie rzeczy. Wypiłam haustem resztę wody,
wytarłam twarz oraz ręce i dołączyłam do mężczyzny.
-Wytarłam się trochę, widać jeszcze gdzieś krew?
-Nie. To pewnie jakieś zwierzę.
-Oby. No więc co ty tu robisz?
-Przychodziłem codziennie i sprawdzałem czy już ‘’wróciłaś’’.
-Codziennie?
-Nie było cię trzy dni. Zaczynałem myśleć czy czasem nie
utknęłaś.
-Nie nie, to się zdarza.- Uśmiechnęłam się, ale wyszedł z
tego grymas.
-Chodź, zabieram cię na porządne śniadanie.- Drake wziął
moją torbę i ruszyliśmy do samochodu. Po dość długim marszu w końcu siedziałam
na czymś miękkim i na dodatek jechałam na śniadanko. Przymknęłam powieki i po
chwili spałam.
Coś
delikatnie mną potrząsało. Przetarłam zaspane oczy i otworzyłam je. Wyjrzałam
przez okno pojazdu, staliśmy przed ładnym, nie dużym domem.
-Gdzie jesteśmy?- Spytałam przeciągając się.
-Przed moim domem.
-Ładny.
-Dzięki.- Wysiedliśmy i weszliśmy do środka. Wnętrze było urządzone
skromnie, ale ładnie.- Ostatnie drzwi po prawo to łazienka, możesz skorzystać.
W sumie czuj się jak u siebie.
-Znowu to robisz.- Szepnęłam.
-Co?
-Pomagasz mi, a ja nie wiem dla czego i nie rozumiem tego.-
Spuściłam wzrok, zaczęłam śledzić linie biegnące na panelach. Drake podszedł do
mnie, bardzo blisko, za blisko i ujął mnie za podbródek unoszą moją głowę tak,
że mógł patrzeć mi prosto w oczy.
-Naprawdę tego nie rozumiesz? Nie widzisz? Zakochałem się w
tobie Lou.- Nie wiedziałam co powiedzieć, co zrobić, po prostu stałam i gapiłam
się w jego szare, hipnotyzujące oczy. Pogładził moje zaróżowione policzki
kciukiem. Zadrżałam, po ras pierwszy w życiu nie ze strachu, lecz z pożądania i
to jest straszne bo jest to dzikie. Coś budziło się w mnie, coś nowego, szarpało
od środka, chciało się uwolnić, ale ja nie mogę się ruszyć, tonę w jego
słodkich oczach. Jego twarz zbliżała się do mojej powoli i nie pewnie, w końcu
jego usta spoczęły na moich. Były miękkie, pełne, gładkie, pyszne. Oderwaliśmy
się od siebie, gdy zabrakło nam tchu. Oboje dyszeliśmy, moje ciało nadal drży.
Przysunęłam twarz do jego uch.
-Dostanę to porządne śniadanie?- Odsunął się, a ja
zamrugałam figlarnie i poszłam do łazienki. Szybko ściągnęłam z siebie ubranie
i wskoczyłam pod prysznic. Zmyłam z siebie zaschniętą ziemię oraz resztki krwi.
Po piętnastu minutach odświeżona stałam w kuchni, z której rozchodził się
kuszący zapach. Usiadłam przy drewnianym stole i czekałam na mojego kucharza.
Po chwili przed moim nosem stał talerz pełen naleśników z dżemem i bitą
śmietaną. Wzięłam pierwszy kęs:
-Mmm to jest pyszne!
-Nie żałuj sobie.- Gdy ja kończyłam ostatniego naleśnika,
Drake włączył telewizor, akurat lecą wiadomości.
Dzisiaj o godzinie siódmej
w lesie Branddary znaleziono zwłoki nieletniej Grace King. Policja wezwała
specjalistów od dzikich zwierząt, twierdzą oni, że dziewczyna została zaatakowana,
a następnie zabita przez dzikiego kota. Mieszkańcy Tenes Wail chcą ruszyć na
polowanie. Czy krwiożercza bestia zaatakuje ponownie? Czy policja zdoła ją
złapać? Na razie prosimy o ostrożność i unikanie samotnych wypadów do lasu
Branddary.
-Ta krew, to musiałam być ja! W tych lasach nie żyją żadne
gatunki kotów!
-Lou spokojnie, może to jakieś zwierze uciekło z cyrku, albo
ktoś inny się przemienił.
-Obyś miał rację.- Ale po głowie zaczęły krążyć mi nie
kolorowe myśli. To nie mogło być nic innego. Zabiłam człowieka.
++++++++
No to po długiej przerwie jest! Jest to jeden z nie licznych rozdziałów, które na prawdę lubię. Obym spełniła wasze wymagania ;D
Co nieco romantyzmu się tu znalazło, ale i też mała tragedia.
Kto ma ferie ? Mnie niestety skończyły się już w poniedziałek :(( No ale trudno, nie długo wakacje ! ;P
DEDYKUJĘ TEN ROZDZIAŁ WSZYSTKIM MOIM CZYTELNIKOM !
POZDRAWIAM I DO NAPISANIA ;*
Ps Życzę wam piszącym duuuuużo weny!!!!!!
No to paa :D